mozaikarzeczywistosci.blogspot.coml

piątek, 29 stycznia 2016

linia przerywana

aleja slow bladzac
nie mozna zajsc daleko

coz warte sa slowa
niepodparte czynami

po drodze ostre kamienie
ktore stopy rania

albo zielona laka pachnaca
usmiechem polnych kwiatow

jak tu sie nie pogubic

moze wybrac sciezke na skroty

slodkich konwalii narecze nazbierac...

ale i tu weza mozna napotkac

czwartek, 28 stycznia 2016

pomiedzy jawa a snem

mysli nieokielzanych
nie spleciesz kajdanami
na kartkach papieru

pojawiaja sie chwila
jeszcze szybciej znikaja

tanczysz pomiedzy nimi
zamykasz je we lzach
zamykasz je w usmiechu

szybujesz w przestworzach
dalej pojawiaja sie nowe plyna

niczym obloki na niebie zjawiskowe
ulotne krotkie bywa zycie motyli...

i tylko

usta czerwone zacisniete

mysli uciekajace daleko

noca zapatrzone w migocace niebo

dniem w ryzach trzymane widokiem
mijanych na ulicach obcych twarzy

uplecione w zielonobarwny kobierzec

slyszysz to tesknota gra na skrzypcach...


środa, 27 stycznia 2016

isc ciagle isc w strone Slonca

na brzegu zycia
urzeczywistniaja sie marzenia
tesknota tecza rozkwita

podazasz w strone swiatla

witacie sie pod szeroka brama
w ramionach matki cale zlo umiera

tam nie ma bolu
tam nie ma strachu

a zdarzenia pozostaja zawsze zakonczone happy endem

i tylko te lzy perly najblizszych

to cenny dar widziec to
czego inni nie dostrzegaja...

wtorek, 26 stycznia 2016

jajko madrzejsze od kury

spojrz moja Dziecino
po niebie obloki plyna

dlaczego nie chcesz podniesc glowy

usmiechasz sie tajemniczo

W zyciu nie mozna miec wszystkiego

odzywasz sie po chwili

skad takie mysli w Twoim wieku...

poniedziałek, 25 stycznia 2016

z popielnika na Wojtusia

kto powiedzial ze doroslym
niepotrzebne sa bajki
oni rowniez potrzebuja opowiesci
tylko takich prawdziwych
aby nie wiodly ich na manowce
a utrzymywaly twardo na ziemi

oto jedna z nich

kiedys dawno dawno temu
w odleglej krainie
w dalekim kraju
ktorego nazwa pozostaje nieistotna
zyl byl krol i krolowa
on wszechwladca telewizyjnego pilota
ona niedoscigniona mistrzyni patelni

byli starsi od wegla oboje to znaczy przekroczyli
magiczna bariere czterdziestego piatego roku zycia

przezyli razem juz wiele burz
i chwil w objeciach teczy

posiadali piatke wspanialych dzieci
ktore kochali ponad wszystko

jak widzisz cieszyli sie udanym pozyciem seksualnym
jednak do czasu

ostatnio w ich malzenskiej sypialni
czesciej od milosnych aromatow
w powietrzu unosil sie zapach
puszczanych bakow pod wspolna kolderka
i nie wiadomo czy to z racji pozeranych przez nich
ton domowej pizzy na drozdzowym spodzie czy z powodu
nadszarpnietego zebem czasu ponadto zamiast
slow cichutko szeptanych ranil uszy donosny chrapot

kazdego dnia przybywalo ich jakby wiecej
w kacie izby stala waga pozierajaca na nich zlowieszczo
jesli nie chcecie zginac marnie przejdzcie na diete z owocow morza

krol tracal krolowa po zaokraglonych posladkach
moje wszystko moje bezustannie figlowal
ona rowniez nie pozostawala dluzna
spojrz na siebie swiergotala promienistym glosikiem
i kup sobie staniczek

pewnego dnia pan i wladca wstal z lozka lewa noga
domyslam sie ze za sprawa gastrycznych dolegliwosci
albo co gorsza jakiegos snu podlego i wyrzekl glosno
mam ciebie dosyc biore z toba rozwod

wladczyni zerknela na niego okiem zdziwionym
usta otworzyla rozpoczela monolog

jestem czarna kawa
ktora codziennie
po lyku upijasz

jestem twoim narkotykiem
ktorego czasami nienawidzisz
ale nie potrafisz bez niego istniec

jestem twoja adrenalina
nikt i nic nie dostarcza tobie
tak licznych emocji
w calej palecie barw kolorow

jestem twoja czarna skrzynka

sam widzisz moj drogi
nie rania mnie twoje slowa

i tylko jedno nurtuje pytanie
czy kiedy na mnie patrzysz
dostrzegasz tamta usmiechnieta dziewczyne
ktora niegdys bylam
czy tylko wredna zrzedliwa stara babe

cyt iskierka zgasla...

niedziela, 24 stycznia 2016

faza na wspomnienia

gdzies zawieruszyl sie moj maly swiat
z Krainy Tysiaca i Jednej Basni
malowany o tej porze roku
 biela w zimowym sloncu
skrzaca radosnie zjawiskowo

niby codziennie ten sam
a jednak codziennie inny

gdzie noca odwiedzal mnie wierny artysta
ktorego od dziecinstwa kocham i podziwiam
na moich oknach pozostawial cudne obrazy
a jaka mial wprawna reke tak misternie
pedzelkiem powyszywac filigranowe liscie paproci
prawdziwe arcydziela tylko buzie ze zdziwienia otworzyc

gdzie palilam w kominku chociaz nie ukrywam
miewalam z tym pewne klopoty ktorych rekompensata
zawsze pozostawalo naturalne cieplo i niezapomniane piekno
tanczacych iskier w ktore wpatrywalam sie z uwielbieniem
i nieklamanym szacunkiem do ognia mocy

gdzie chodzilam z psem na poranne spacery
wiesz mielismy swoja ulubiona lesna sciezke
wzdluz gorskiego strumyka ktory nie zamarzal
biegl nieustannie i radowal moje zmysly swoim widokiem
swoja niepowtarzalna kojaca muzyka swoja radoscia z samego plyniecia
a moj labrador na przekor zimie oraz niestosownie do statecznego wieku
koziolki beztrosko w nim fikal i te smiejace sie czworonoga oczy
i to jego poruszenie kiedy natrafialismy na swieze tropy zwierzat
dowody na to ze las tetnil nocnym aczkolwiek ciezkim zyciem
pachnial walka o przetrwanie tak szkoda mi tych biednych istot
czesto zdarzaly sie slady dzikow i przyznam szczerze
w takich chwilach krecilam glowa na lewo i prawo
upewniajac sie czy na pewno wszystkie osobniki
udaly sie na zasluzony odpoczynek w ciemnym zagajniku
takie widoki to tylko z perspektywy szyb samochodowych wolalam podziwiac

i ten piekny jelen z rozlozystym porozem prawdziwa bajka Natury
ktora ofiarowana mi zostala pewnym snieznym wieczorem
kiedy wracalam do domu za kierownica samochodu

o tych wszystkich zwierzetach napotkanych
w Krainie Tysiaca i Jednej Basni
moglabym opowiadac godzinami
przechowuje te obrazy na dnie serca
jako od losu podarunki zatrzymane w kadrze

i te zachwycajace malownicze gorskie krajobrazy


gdzie  moja najmlodsza corka robila na sniegu aniolki

gdzie spedzilam cudne chwile z pierworodnym synem

ale moim najblizszym znudzila sie taka zima
ciagnelo ich do miejskiego zycia blizej cywilizacji

dzisiaj pod moimi stopami szare betonowe chodniki
teren plaski nizinny bez wysokich kanadyjskich sosen

zimowy spacer rozplywajacy sie w deszczu
a ja lubie lzy nieba ale tylko takie letnie
bedace wytchnieniem dla wszystkich zyjacych stworzen
bedacych modlitwa spragnionych roslin

po takim wlasnie dobroczynnym zjawisku
w mojej Basniowej Krainie bylam niecodziennym swiadkiem
jak rodzi sie tecza jednak to material na letnia  pogawedke
ktora trudno w slowach namalowac
ale kiedys sprobuje i Tobie o tym opowiem...




czwartek, 21 stycznia 2016

swiat Minionka

byc ciastem drozdzowym z dusza
zagniatanym dlonmi wysokich sosen
rosnacym w pachnacym maliniaku lesnego zagajnika
pieczonym w slonecznej temperaturze

a potem bedac gotowym wypiekiem
nalozyc na nogi gumowce
najpiekniejsze buty swiata
i przemierzac bez strachu
przed zamoknieciem gorskie strumyki

piers szeroko otworzyc
i chlonac anielskie powietrze
nie tkniete dotykiem czlowieka ani pospiechem

podniesc glowe wysoko tam gdzie szybuja jastrzebie

popatrzec na sarny w sposob aby nie uciekaly sploszone
w biegu ledwo podloza dotykajac tylko pozostaly bezpieczne

przytulic sie do drzewa zaczerpnac troche sily
wysluchac jego zycia dlugiej opowiesci
oddychac zywica

i tanczyc z muzyka niedoscignionych mistrzow

a noca zrzucic kalosze i gapic sie w niebo

bezcenne niby proste a niedoscignione

ach moje gory moja tesknoto ktorej
marno w slowach rozpamietywac,,,

środa, 20 stycznia 2016

zolte zonkile

dokad  spieszycie wiosenne kwiaty
niecierpliwi niepozorni twardziele
chociaz deszczem was siecze
wiatrem wstretnym wspomaga
lekkim mrozem przenika
watpliwym sloncem ogrzewa
glowki dumnie wznosicie

jestesmy ponad tym potrzasnely listkami
pielegnuja nas  rece z samiutkiego nieba
okazemy sie w pelnej krasie za niedluga chwile

pozwolcie ze upije odrobine
waszego slodkiego sily nektaru
oczy zmeczone naciesze
zmysly spragnione dopieszcze

moje male promyczki
moje slowa otuchy

i zajrze do was jutro

za serce sercem podziekuje...

poniedziałek, 18 stycznia 2016

zwierciadlo duszy

dziwne nie przeciela powietrza
jadu smiertelnego strzala

nie padly ostre slowa

wystarczylo jedno wymowne wzroku spojrzenie

jak niezywa upadla na ziemie
z ufnoscia przytulila sie do matki rodzicielki

to nie ten moment wstan moje drogie dziecko
uslyszala po dluzszej chwili wypelnionej cisza

byla ubozsza o tysiace perel
ktore wymknely sie z jej oczu
podczas nastepnej godziny

poprawila rozmazany makijaz

byla silniejsza na spotkanie
z przyszlym czasem nieznanym

siegnela po nowa maske
na rece wsunela rekawice bokserskie
ulamkiem sekundy poczula sie Szpilka Arturem

jednak jedna przegrana walka
nie przesadza o karierze pomyslala

i wybiegla naprzeciw  przeznaczeniu

tak dawno jej nie widzialam

czy odnalazla swoja bezpieczna przystan

co dla niej jeszcze skrywal przewrotny los
w kolorowej skarpetce zawieszonej na brzegu kominka...

piątek, 15 stycznia 2016

wiatr

nie prosilam o te milosc
jesienna zimowa
przyszla sama
nieunikniona jak
nieuniknione pozostaja
cztery pory roku

zburzyla moj maly swiat

bez mojego przyzwolenia
przeswietla moje serce na wskros
niczym doswiadczony lekarz

bawi sie moimi wlosami
piesci moja stara twarz
moje odczucia ma za nic

jestem mala pacynka na sznurkach

bezpardonowy kochanek
nie zapominacy o grze wstepnej
natarczywie przeszywa moje zmysly
ucieka sie do dziwnych dzwiekow
czesto zbyt glosnych demonicznych

a ja nie lubie ostrej muzyki

po wielokroc posiada moje cialo
nie pytajac czy tego pragne
smiejac sie z warstw ochronnych

to  niebezpieczny i wyglodnialy dryblas
w niewinnej czapce w szkocka kratke
z figlarnym usmieszkiem na twarzy
ktory tesknie odliczal minuty do spotkania

drza jego dlugie kosciste rece
swawoli ze mna do upadlego

widzisz wyjmuje pejcz
i chlosta bez opamietania

stercze taka bezbronna
i taka naga

nie chce takiej milosci
chce delikatnej wiosny...





czwartek, 14 stycznia 2016

Pani o wielu twarzach

wierniejszym przyjacielem od psa jest tesknota
nieodlacznym towarzyszem prostej ludzkiej mysli

jesli mamy jedno rozmyslamy o drugim

wspominamy to co wlasnie  utracilismy

serce wyrywa sie do osob miejsc i rzeczy

pozostajemy wiezniami wlasnych pragnien

bolesci duszy nie zamkniesz w ramach

miliony istnien ludzkich na swiecie

bezkresne morze  westchnien
                  roznobarwnych kolorow...