przeczytalam swoje poprzednie notki
ze smutkiem stwierdzilam
ze uprawiam jakies czarnowidztwo
tak dla odmiany
dzisiaj Wam opowiem
i chociaz od tej historii
uplynelo juz pare wiosen
ten obraz w swoim sercu nosze
a bylo to tak
pewnym poznym zimowym wieczorem
wracalam z synem z jego treningu
w pilke nozna
a ze pora byla urocza
wybralismy trase nie autostradowa
tylko taka poboczna pomiedzy lasami
na niebie ksiezyc i gwiazdy
dookola nas osniezone drzewa
ja pozostawalam pasazerem
nagle krzyknelam stoj
z przydroznego rowu
wypadl nam jelonek na droge
za nim jeszcze jeden drugi trzeci
a wszystkie takie do siebie podobne
jakby od tego samego ojca
i tej samej matki
z ledwo widocznymi na glowkach rogami
wyskakiwaly rowno jak w bojowym szyku
najpierw kolejno wzbijaly sie w gore
potem na ziemie opadaly
i biegly jeden za drugim w prostej linii
ledwo podloza dotykajac
patrzymy w zachwycie i oslupieniu
brakowalo tylko san i Swietego Mikolaja
moj pierworodny odezwal sie jako pierwszy
przytaknelam glowa nie mogac dobrac odpowiednich slow
a pomyslalam tak samo
dalsza droga uplynela nam w ciszy
na marzeniach usmiechu
a przez nasze glowy przeplywaly obrazy
albowiem zycie to chwile
i takich wlasnie magicznych zdarzen moi Kochani Wam
na ten grudzien zycze...
Czarnowidztwo to przecież zamknięta w Tobie tęsknota.
OdpowiedzUsuńZdarzenie w ośnieżonej leśnej ciszy pozostało w pamięci
To była bajka natury, która budziła w serach synka i twoich zachwycenie.
Myślę, że takich zdarzeń doznało i pewnie doznaje wielu
Ale dla Was to było piękno niezniszczalne
Każdy z nas czasami staje przed obrazem namalowanym drżeniem serc
Pozdrawiam ciepło
Muszę Was rozczarować bo ja podobne spotkanie z sarenką zapamiętałam zupełnie inaczej. Ale zawsze to było potem bardzo smaczne mięso. Z tym ze niechętnie wracam do takich jak ta historii z mojej przeszłości..
OdpowiedzUsuńWitaj Ulko. Na pewno, to nie były Renifery:) Są chwile, kiedy milczenie jest bardziej wymowne, niż jakiekolwiek słowa. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTeż miałem okazję kilka razy zobaczyć sarny wybiegające z lasu. Zarówno jak jechaliśmy samochodem, a one biegły przez pole do zagajnika, jak i normalnie w lesie, niemal na wyciągnięcie ręki. Na pewno chwile warte zapamiętania.
OdpowiedzUsuńNa pewno będzie wszystko jak trzeba, nie ma innej opcji przecież jeśli o mnie chodzi. :)
A czasem tak mnie nachodzi, by napisać wiersz w innym niż zwykle klimacie.
Pozdrawiam!